Jak analizować inspiracje wnętrzarskie?
Inspiracje są dziś wszędzie. Pinterest, Instagram, Google, wizualizacje deweloperskie, realizacje innych projektantów, magazyny wnętrzarskie. Klienci przychodzą z pełnymi folderami obrazów, często bardzo różnych, czasem sprzecznych, nierzadko zbieranych przez długi czas lub zupełnie impulsywnie.
I to jest w porządku.
Problem nie leży w liczbie inspiracji. Problem zaczyna się wtedy, gdy traktujemy je jak gotowy przepis do skopiowania, a nie jak punkt wyjścia do rozmowy i analizy.
Z mojego doświadczenia projektowego wynika, że inspiracje nie są odpowiedzią. Są pytaniem.
Inspiracje jako język komunikacji, nie instrukcja
Inspiracje są dla mnie przede wszystkim metodą komunikacji obrazem. Słowami bardzo trudno opisać oczekiwania wobec wnętrza. Każdy może powiedzieć, że chce wnętrze jasne, przytulne, nowoczesne albo eklektyczne. Za tymi samymi słowami kryją się jednak zupełnie różne wyobrażenia.
Dlatego zdjęcia są pomocne. Pokazują emocje, światło, proporcje, materiały, nastrój. Ale same w sobie nie mówią jeszcze nic konkretnego o projekcie.
Gdy klient mówi: podoba mi się klimat albo coś mnie w tym przyciąga, to nie jest błąd. To sygnał, że trzeba zdjęcie rozłożyć na części pierwsze i zapytać co dokładnie działa. Czasem łatwiej jest wskazać, co się nie podoba. I to bywa jeszcze cenniejsze.
Najczęstszy błąd. Patrzenie na całość zamiast na elementy
Jednym z najczęstszych błędów jest postrzeganie inspiracji jako jednego obrazu, bez analizy jego składowych. Wnętrze na zdjęciu zawsze jest sumą wielu decyzji.
- Meble
- Oświetlenie
- Materiały
- Kolorystyka
- Proporcje
- Skala przestrzeni
- Światło naturalne
Zdarza się, że komuś podoba się wszystko naraz, ale gdy zaczynamy analizować konkrety, okazuje się, że żaden z mebli, żadne wykończenie ścian ani podłóg nie są tym, czego faktycznie chce w swoim domu. Wtedy zostaje tylko emocja. I właśnie ta emocja jest kluczem.
Czas jako element procesu projektowego
Inspiracje wymagają czasu. Bardzo często klienci wrzucają wszystko do jednego folderu na początku, a po kilku tygodniach patrzą na te same obrazy zupełnie inaczej. To, co wcześniej było nowe i zachwycające, potrafi się opatrzyć. Inne rzeczy zaczynają się powtarzać i tworzyć wspólny mianownik.
Dlatego zawsze zachęcam do kilku podejść. Do powrotu do inspiracji. Do wizyt w sklepach. Do dotykania materiałów. Do oglądania ich w różnym świetle. Wnętrz nie projektuje się jedną decyzją podjętą w pośpiechu.
Skala i metraż. Dlaczego zdjęcia kłamią
Większość inspiracji pochodzi z dużych przestrzeni. Domów, apartamentów, wnętrz przygotowanych specjalnie pod sesje zdjęciowe. W mieszkaniach realnych proporcje są inne. Układ okien ma znaczenie. Ściany nośne, komunikacja, wyjścia na taras, miejsce na przechowywanie.
Piękny pomysł z dużej przestrzeni może być inspiracją, ale rzadko daje się przenieść jeden do jednego. W mniejszych wnętrzach najważniejsza jest kompozycja i całościowe myślenie o przestrzeni. Projekt fragmentaryczny po prostu nie działa.
Światło. Najczęściej niezauważany bohater zdjęcia
Klienci często chcą dokładnie to samo światło, które widzą na inspiracjach. Tymczasem ekspozycja okien, pora dnia, szerokość przeszkleń i warunki zastane są kluczowe.
W procesie projektowym zawsze zaczynam od funkcji. Potem buduję klimat. Dopiero na końcu dopracowuję warstwy światła. Naturalne i sztuczne. Światło na zdjęciu jest efektem świadomego projektu, a nie przypadkiem.
Materiały. Estetyka kontra codzienność
To, co wygląda pięknie na zdjęciu, nie zawsze sprawdza się w użytkowaniu. Chropowate płytki pod prysznicem, błyszczące fronty w kuchni, rysująca się podłoga, niewygodne krzesła, na których nikt wcześniej nie usiadł.
Dlatego inspiracje zawsze konfrontuję z miejscem, w którym materiał ma się znaleźć. Z jego funkcją. Z codziennym użytkowaniem. Projektowanie to nie tylko estetyka, ale doświadczenie.
Moment, w którym kończą się inspiracje, a zaczyna projekt
Inspiracje przestają być potrzebne w chwili, gdy zostaną z nich wyciągnięte emocje, formy, kształty i preferencje materiałowe. Od tego momentu projekt powstaje od nowa. Nigdy przez kopiowanie.
Inspiracja to informacja. Projekt to interpretacja.
Powiązane inspiracje do dalszego czytania
Jeśli chcesz zobaczyć, jak różnie można interpretować te same emocje i palety, zajrzyj również do wpisów „Od strachu do zachwytu: Twoje obawy kontra rzeczywistość”, Czy stać Cię na to, żeby NIE zatrudnić architekta wnętrz? oraz Uniknij pułapek! Co może pójść nie tak przy samodzielnym projekcie wnętrz?. Każdy z nich pokazuje inne podejście do pracy z nastrojem, światłem i materiałem.
Podsumowanie
Inspiracje nie są po to, by je kopiować. Są po to, by lepiej zrozumieć siebie i swoje potrzeby. Dobrze przeanalizowane prowadzą do projektów spójnych, przemyślanych i satysfakcjonujących. Zarówno dla klienta, jak i dla projektanta.
Jeśli chcesz pracować z inspiracjami świadomie i przełożyć je na wnętrze dopasowane do Ciebie, a nie do zdjęcia, zapraszam do mojego świata projektowego na Jedyne.Takie.Wnętrza.


